scorka scorka
213
BLOG

Naukowcy po "trzeciej setce"

scorka scorka Polityka Obserwuj notkę 52

Pan Gniewomir opublikował dziś bardzo ciekawy list naukowców z uczelni, która usytuowana jest w czwartej setce uczelni na świecie. Uczelni, której nie sposób odnaleźć w pierwszej setce uczelni europejskich. List bardzo ciekawy w swej treści i oddający atmosferę "nauki polskiej".

http://amyniechcemy.salon24.pl/74651,index.html


Profesorowie wspomnianej uczelni, wraz z profesorami innej uczelni – , emocjonują się niezmiernie w walce o pierwsze miejsce wśród wyższych szkół w kraju. Zdaje się w tym roku wygrała Uczelnia sygnatariuszy wspomnianego Listu otwartego .

Emocje są jednak mniejsze, gdy zejdzie sie na temat rankingu uczelni na świecie, przygotowanej przez naukowców z Uniwersytetu Jiao Tong w Szanghaju. "Zejdzie na temat" to eufemizm, bo o tej liscie raczej sie nie dyskutuje.

Nic dziwnego, zasiadanie w zaszczytnej czwartej setce uczelni nie jest powodem do dumy dla „szefów wszystkich szefów”. Całe szczęście, że w ogóle nasze dwie uczelnie mieszczą się w pierwszej „pięćsetce uczelni światowych” - całej reszty polskich uczelni w ogóle nie widać.

Dlaczego wspominam o tym rankingu naukowców z Szanghaju ? Bo ten ranking oddaje wiernie stan naukowy naszej elity.

Kryteria wspomnianego rankingu są proste. Przede wszystkim liczy się:

  1. Ilość zdobytych Nagród Nobla (w dziedzinie fizyki, chemii, medycyny i ekonomii) lub Medali Fieldsa (odpowiednik Nobla w matematyce),

  2. Największe cytowanie prac ;

  3. Artykuły w „Science” i „Nature” w latach 2002 - 2006;

  4. Liczba cytowań w ważnych pismach naukowych (z tzw. listy filadelfijskiej) w 2006 r.


Darujmy polskim naukowcom te Nagrody Nobla – wszak jesteśmy krajem na dorobku, trudno wymagać od polskich uczelni aby były inkubatorem dla noblistów – tym bardziej, że nie wszystko zależy od niej. Nie wszystkie Uczelnie w pierwszej setce posiadają w swojej historii noblistów. Weźmy pod uwagę: najczęściej cytowane prace, artykuły w S&N oraz liczby cytowań. Te 3 kryteria są bardzo ważne, bowiem jak napisali naukowcy w liście o którym wspomniałem na wstępie:

Nie ma przeszkód merytorycznych w uzyskaniu tego stopnia[dr hab. - przyp. mój], gdy kandydat posiada dorobek naukowy na odpowiednim poziomie.”

Należy zatem zapytać o poziom tego dorobku naukowego. Jest on w istocie bardzo ciekawy, gdy zestawi się rankingi uczelni na świecie. Pytanie jest takie - gdzie jest publikowana praca naukowa i jaki przedstawia poziom? Łatwo jest to weryfikowalne poprzez liczbę cytowań w ważnych pismach naukowych. Patrząc na nasze miejsce w szeregu, nie potrzeba do tego wielkiego komentarza.

Gdy wpadnie mi jakieś polskie naukowe pismo – nie mogę powstrzymać się od myśli, że tytuł artykułu zamiast podanego, mógłby równie dobrze zaczynać się „Patrzcie, to jest naszei jesteśmy z tego dumni. I to nie jest nasze ostatnie zdanie”.

Nie jest ostatnie, jak bowiem możemy przeczytać w liście, liczy się dorobek. A jak wiadomo, na dorobek się pracuje. Najważniejsze jednak to nazwisko Autora w nagłówku – to się liczy najbardziej. Jest nagłówek, są punkty w klasyfikacji, jest dorobek. Najbardziej bawi mnie jednak określenie przez samych praktyków tych czasopism - „makulatura”.

 

Temat jest szczególnie ciekawy, gdy weźmie się pod uwagę dalszy fragment listu otwartego„W istocie habilitacja stanowi w Polsce najważniejszy element oceny kandydatów do przyszłych stanowisk profesorskich i to niezależnie od dyscypliny naukowej, podobnie jak to ma miejsce w wielu krajach Europy Zachodniej (w Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Włoszech i we Francji).”

Wypada zadać pytanie: w którym miejscu stoją w rankingu uczelnie z wymienionych krajów, jaka jest liczba cytowań dr habów z tych krajów, przede wszystkim zaś jakie jest kryterium habilitacji.

Najbardziej przykuł moją uwagę jednak ten fragment Listu otwartego:

„W rzeczywistości niezbędny jest proces odwrotny: działania ustawodawcze umożliwiające znacznie większe zaangażowanie sektora prywatnego w finansowanie szkolnictwa wyższego i badań naukowych. „

W tym zdaniu zakłada się, iż ustawa niczym Czarodziejka skłoni biznes do dotowania badań naukowych i nawiązywania współpracy. Ciekawe jest to myślenie. Według mnie fakt, że biznes nie chce się zaangażować we współpracę z jednostkami naukowymi oznacza, że one nie są w stanie biznesowi nic zaoferować. Taki szczególik o którym to łatwo zapomnieć, jak o tej czwartej setce. To wina ustawodawcy, że nie nakazuje biznesowi nawiedzenie pana profesora i dyskusje o nauce.

Ten temat wiąże się to jeszcze z jednym słowem, którego naukowcy nie lubią – offset. Rzecz, która miała zrewolucjonizować polska naukę. Miała ją postawić na nogi. To miała właśnie być ta idea, o której wspomnieli naukowcy w swoim liscie otwartym. Jedyne co wyszło, to wielka klapa. Na szczęście dla polskich naukowców ów offset udało się przedstawić jako „demon pazernych amerykańców”. Prawda jednak jest brutalna - nie było w co inwestować. Czyż kwota 6 miliardów dolarów nie powinna być kusząca ? Oczywiście, że polscy naukowcy byli zainteresowani kwotą. Najlepiej jednak byłoby, gdyby ustawą polski rząd nakazał wypłatę owych pieniędzy do rąk naukowców polskich. Oni by już wiedzieli co z nią zrobić. Niestety amerykańce kasę umieją liczyć – bo to są ICH pieniądze. Lokować będą w przedsięwzięcia w które lokuje sektor prywatny a więc przedsięwzięcia dochodowe z dokładnym biznesplanem i działaniami. Niestety rzecz, która przerosła polską naukę. Wiadomo, nie było ustawy...

Najbardziej trafne jest podsumowanie Hausnera dotyczące przedsięwzięcia offsetowego „ Polska korzysta z offsetu, "choć w umiarkowanym stopniu". - Niektóre nasze projekty były forsowane bardziej na wiarę i ambicje niż ze względu na ich przygotowanie i możliwości realizacyjne."

Największym zadaniem obecnej elity naukowej jest pozostawienie status quo.

Odpowiedni dorobek naukowy bowiem, musi być kształtowany pod czujnym okiem tak, aby czasem czujne oko, samo nie zostało rozliczone z dorobku. Jeśli polskie uczelnie mają w ogóle być klasyfikowane w światowych rankingach i to nie tylko na miejscach w czwartej setce, to należałoby wpierw zmiany zacząć od elity. A habilitacja to próg dla niektórych nie do przeskoczenia... bynajmniej nie ze względu na ułomność umysłu...

scorka
O mnie scorka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka